Nie gasną echa listu otwartego adresowanego do prezydenta miasta podpisanego m.in. przez artystów, przedsiębiorców i radnych. Jednak czy o takie „echa” autorom listu chodziło?
List do prezydenta miasta podpisałem również ja, przede wszystkim w obronie cennych i kreatywnych pracowników BOK MCC, zwracając przy okazji uwagę na niewykorzystywany w pełni potencjał Ośrodka i prosząc prezydenta o refleksję nad tym, jak zarządza się szeroko pojętą kulturą w naszym mieście. Co otrzymałem w zamian?… Kiepską intrygę sterowaną z ratusza wciągającą w ten spektakl również moich serdecznych znajomych, którym wyjaśniam w co próbuje się ich wplątać.
W odpowiedzi na list otwarty do prezydenta miasta, dyrektorka wystosowała „swój”, wymieniając wieloletnie osiągnięcia pracowników BOK MCC i umieszczając pod nim podpisy osób z wielu bolesławieckich środowisk. Pod takim listem trudno się nie podpisać, jednak to, w jaki sposób odbywało się „zbieranie” podpisów pod jej listem i jakiej manipulacji się dopuszczono, przerosło moje najśmielsze wyobrażenia.
Pod listem popierającym działania BOK MCC na pierwszym miejscu pojawiło się nazwisko Jana Cołokidzi – prezesa Stowarzyszenia Ziemia Bolesławiecka, w którym mam zaszczyt pełnić funkcję wiceprezesa. Co więcej, w medium opłacanym z budżetu miasta to właśnie nazwisko prezesa zostało perfidnie wykorzystane w samym tytule i podtytule zajawki do listu dyrektorki, w której wspomniano o mnie i mojej krytyce zarządzania kulturą w mieście. Przyznaję, to dość prymitywna i zapewniam nieudana próba wbicia klina w Zarząd Ziemi Bolesławieckiej oraz próba pokazania bolesławianom rzekomych rozbieżności i braku porozumienia między mną a prezesem ZB.
Postanowiłem zadzwonić do Jana z pytaniem, czy wie jak i w jakim kontekście jego podpis, złożony przez niego w dobrej wierze został wykorzystany. Odparł, że nie wie.
Jak przekazał mi prezes, o podpisanie listu nie poprosiła go osobiście p. dyrektor tylko znajomy, który nie do końca poinformował go w jakim celu i kontekście składa swój podpis, bo po prostu o liście otwartym do prezydenta, który podpisałem, prezes nic nie wiedział. Nie wiedział też o przygotowaniach do zwolnienia z BOK MCC Iwony Bojko. Ów znajomy informował go ogólnie, że jest to list poparcia dla BOK MCC, a że prezes to dobry z natury człowiek (i kulturę wspiera), to i list podpisał. Zadzwoniłem również do kilku innych osób, których nazwisk nie wymienię, a które potwierdzają, że nie znały kontekstu i genezy pisma dyrektorki, a o otwartym liście do prezydenta i problemie nic nie wiedziały. To było przykre dla prezesa ZB, kiedy dowiedział się w jakim kontekście pojawiło się jego nazwisko i czemu de facto mogło to służyć. Tak, to wielka strata, że w ten sposób do walki politycznej włączono osoby, które bardzo cenię i szanuję, a które z pewnością nie życzyłyby sobie, aby wyszło tak jak wyjść miało.
Mimo wszystko nie udało się i nie uda ratuszowi wywołać jakiejś wewnętrznej kłótni w moim Stowarzyszeniu i wśród moich znajomych. Ziemia Bolesławiecka nie takie intrygi przeżywała i dawała sobie z nimi radę. Sugeruję zatem władzy i jej medialnej tubie, aby podjęli starania godzenia środowisk, mimo, że stara zasada „dziel i rządź” jest im tak bardzo bliska, potrzebna i opłacalna.
Ps. Serdecznie pozdrawiam przyjaciół i znajomych, którzy podpisali się pod oboma listami.