To jedno krótkie słowo całkowicie oddaje atmosferę, a przede wszystkim sposób w jaki władze powiatu zorganizowały tzw. „konsultacje społeczne” w sprawie poprawy warunków nauczania w Szkole Specjalnej.
W swojej refleksji po spotkaniu Zarządu Powiatu, społeczności szkolnych II LO i Szkoły Specjalnej oraz radnych powiatu nie będę się skupiał na przebiegu zebrania, bo zrobił to m.in. portal bolec.info TUTAJ. I jeżeli spotkanie miało przybliżyć nas do rozwiązania problemu, to okazało się, że sprawa zagmatwała się jeszcze bardziej, a górę wzięły emocje. To nie mogło się udać, a spotkanie bardzo przypomniało mi to, które odbyło się pół roku temu w Budowlance. Dlaczego? Ponieważ „aktem założycielskim” obu tych narad były półprawdy, brak szczerości, czystych intencji oraz zwykłe kłamstwa, w które władze powiatu wikłają siebie i innych od kilkunastu miesięcy. A nic, co na kłamstwie jest budowane nie może dać dobrych owoców.
Radni dowiedzieli się o spotkaniu na 2 dni przed. Społeczności szkolne nie zostały w pełni poinformowane, grono pedagogiczne ze Szkoły Specjalnej powiadomiono, że będzie to Rada Pedagogiczna ich szkoły z udziałem radnych. Musiało zatem dojść do eksplozji emocji i doszło, a oba środowiska szkolne, zmuszone do konfrontacji doznały wielu przykrości wynikających, moich zdaniem, z wielu nieporozumień oraz braku wystarczającej informacji, za przekazanie której odpowiedzialne są władze powiatu. Miało być spotkanie w wąskim gronie, a doprowadzono do niekontrolowanego żywiołu.
Obecne władze powiatu, ze swoimi kolejnymi koncepcjami, przypominają wojennego chirurga amatora, który nie wprowadził w stan narkozy swojego pacjenta, operuje zardzewiałymi narzędziami i brudnymi rękami, w ciemnym, polowym namiocie, bez odpowiednich umiejętności. Taka operacja musi skończyć się katastrofą. Zbyt dumny „lekarz” nie chce poprosić o pomoc i nie chce żeby ktoś włączył mu światło, tylko „operuje” dalej, tracąc pacjenta, a sam bliski jest celu pod tytułem: „Operacja się udała, tylko pacjent zmarł”.
Do tej pory władze powiatu nie przeprowadzają konkretnych rozmów z miastem nawiązując do deklaracji prezydenta, który taką pomoc zaoferował niedawno podczas sesji Rady Powiatu. Przypomniałem o tym na spotkaniu, wówczas jedna z pań nauczycielek ze Szkoły Specjalnej, opuszczając wraz z dyrekcją i koleżankami spotkanie, zarzuciła mi retorycznym pytaniem „czemu tak na siłę wpycham ich do miasta, skoro oni są powiatowi?” Obecni na sali rodzice zostali… I w tym momencie zrozumiałem, że to klasyczny przykład Syndromu Sztokholmskiego… Czy dla tej nauczycielki i dyrekcji ważne jest kto zarządza szkołą?, czy raczej ważniejsze jest to, jakie warunki ów zarządzający potrafi i chce zapewnić? Powiat tego nie potrafi, bo nie traktuje poważnie priorytetów inwestycyjnych, a deklaracja prezydenta wierzę, że jest wciąż aktualna.
Naiwnym byłby jednak ten, kto pomyśli, że prezydent zrobi taki prezent „za darmo”… Otóż nie, w polityce niestety nic nie ma za darmo, a miasto z pewnością upomniałoby się o partycypację władzy w powiecie, bo taka symbioza miasta i powiatu musi wymagać współodpowiedzialności i posiadania wpływu na podejmowane decyzje. Do takich ustępstw panowie powiatowi niestety nie są jeszcze gotowi – wszystko w imię partyjnej idei „by trwać”. Wierzę jednak, że jeszcze tylko 2 lata, a oby krócej, ten prywatny, powiatowy folwark będzie gnił.
(fot. fotopestka.pl)